wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 1 - Granice jakie wyznaczamy.


- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?- Mój najlepszy przyjaciel zbyt kobiecym głosem zapytał mnie już chyba po raz milionowy od kiedy weszliśmy do klubu nocnego, gdzie pracował.

- Nie, nie jestem pewna, Louis, ale muszę. Więc przestań pytać mnie bo jeszcze zmienię moje zdanie i wybiegnę stąd jak gówniany tchórz którym oboje wiemy, naprawdę jestem. - rzuciłam do niego.

On nigdy nie brał moich dramatycznych scen poważnie i zbyt osobiście.

- Ale ty  naprawdę jesteś gotowa oddać swoje dziewictwo jakiemuś nieznajomemu? -  Jego nieustanne kwestionowanie i pytania naprawdę zaczynają drażnić moje nerwu. Ale wiedziałam, że to tylko dlatego, że mnie kocha i chce być pewien, że będzie wszystko dobrze.

- W zamian za życie mojej matki? Wydaje się to mała cena. -  powiedziałam, gdy on prowadził mnie w dół ciemnego korytarza prowadzącego na tyły klubu, gdzie pracował. To miejsce, gdzie moje życie zmieniło się. To był punkt zwrotny.

Moja matka, Maria, była śmiertelnie chora. Od urodzenia, że ​​zawsze miał słabe serce i było stopniowo coraz gorzej w ciągu roku. Ona prawie umarła podczas mojego porodu. Jej stan nie polepszył się nawet dzięki terapią i zabiegom. Jej światło życia zanika za szybko.

Była tak słaba i krucha na tym etapie że jedynie rodzina przytrzymywała ją przy życiu. Mój ojciec, George, musiał zrezygnować z pracy, aby zostać w domu i opiekować się nią. Wiem, o czym myślisz, i tak, Hospicjum byłby całkiem dobrym pomysłem... Ale mój ojciec nie mógł znieść myśli, że nieznajomy będzie dbał  o jego ukochaną zamiast niego.Tak więc, wziął na siebie całe zadanie i odpowiedzialność. Oczywiście kończenie pracy oznaczało, że nie mógł już posiadać ubezpieczenia zdrowotnego. Z chorobą mojej matki i mojego ojca bez pracy, byliśmy zmuszeni do życia tylko z skromnym kontem oszczędnościowym. Tak i też,  ubezpieczenie zdrowotne oznaczało jedyny luksus na który moi rodzice nie mogli sobie pozwolić.

Choroba mojej matki rozwijał się do tego stopnia, że ​​przeszczep serca był niezbędny dla jej do życia.

Widziałam dzień w dzień mojego ojca i jego stan również się pogorszył. Stracił na wadze, a jego głównym problemem było opiekowanie się bardziej swoją żoną. Cienie i worki pod jego zaczerwienione oczy sprawiły, że oczywiste było, że nie spał od wielu dni a potrzebował chwili odpoczynku. Mój ojciec wciąż miał nadzieje, że jakimś cudem wstanie i znowu będzie zdrowa. Problemem było to, że jego nadzieja maleje po trochu każdego dnia. Nigdy nie widziałam go tak przygnębionego. To było po prostu tak dokuczliwe uczucie, że szarpnęło moim sercem kiedy powiedział, że moja matka za nie długo umrze. Musiałam coś zrobić. Byłem zdesperowana, aby jej stan się polepszył. Aby uczynić ją zdrową.

Louis był moim najlepszym przyjacielem. Był bardzo ekstrawaganckim gejem. Ja zawsze robiłam wszystko wspólnie z nim, więc był w pełni świadomy sytuacji. Rozpaczliwe czasy wzywały do desperackich kroków. 

James, właściciel nocnego klubu, było jakby go tak nazwać agresywnym przedsiębiorcą. Ja nazywałam go pieprzonym alfonsem lub dupkiem. Zasadniczo prowadził on handel niewolnikami. Teraz wiem, co masz na myśli, ale ja mówię o innej formie niewolnika a dokładniej niewolnika seksualnego. Tak jak mówiłam, niezły z niego kawał gnoja. Boże jak tylko o nim wspomnę, robi mi się niedobrze.

Louis powiedział mi, że klienci to zawsze ludzie z masą pieniędzy. Modliłam się o dopisanie mi szczęścia  mogłam skończyć z kimś, łaskawym i miły, lub całkowitym tyranem, który cieszył się kiedy dominował. Na mój właśnie brak szczęścia prawdopodobnie skończę z tym drugim. 

Choroba mojej matki nie tylko wymagała stałej uwagi mojego ojca, ale mnie również. To nie jest tak, że jestem urażona, ale to oznacza, że zamiast iść na studia, była w domu z nią tak, że mój ojciec mógł pracować. I nadal nie podjęłam decyzji o tym, co chcę robić w życiu i tak. Można by pomyśleć, dzwiudziesto latka ma gówno do zrobienia i zaplanowane w życiu.

Umowę jaką podpisałam z Jamesem, aka pieprzony dupek, była taka, że zgadzam się żyć z moim "właścicielem", na okres pięciu lat. Nie więcej, nie mniej. Po tym, mogę swobodnie żyć własnym życiem ponownie. Pięć lat mojego życia było niską ceną, jaką mogę zapewnić zdrowiu mojej matki.

- Imię? -  Ciemnoskóry dżentelmen z dredami zapytał się mnie. 

- Clarks. Isabella Clarks. - wykrztusiłam nerwowo.

Bass pochodzących z muzyki na piętrze klubu pulsował przez ściany i zasadniczo przejmował się pod moje bicie serca. Koleś przerzucał kartki w segregatorze, jakby to była jakaś lista gości z elitarnego klubu. To miejsce na pewno nie było dla elitarnych osobistości Nowego Jorku. Uśmiechnął się, kiedy wreszcie znalazł moje nazwisko, a potem spojrzał na mnie. Jego oczy wędrowały w górę i w dół mojego ciała, zanim zdecydował się na linii mojej twarzy, ponownie. Po chwili wykrzywił usta w dziwny kształt i zaczął je oblizywać, pewnie w jego głowie roiły się myśli przepełnione erotyzmem. 

- Ręce i myśli precz od tego towaru. Laurent jeszcze raz się na nią spojrzysz to urwę ci wszystkie włosy z dupy i przykleję do twarzy - zaśmiałam się pod nosem kiedy Louis w mojej obronie wypowiedział słowa które rozluźniły mnie od całej sytuacji. - Gdzie jest James? 

- On jest zajęty i nie chce, aby mu przeszkadzano - odpowiedział, a potem spojrzał na mnie. - Ale on zrobi wyjątek dla Ciebie. Masz zamiar uczynić go bardzo bogatym człowiekiem tego wieczoru.

- Nie obchodzi mnie cena jaką zapłaci jakiś dupek. Po prostu powiedz nam, gdzie James aktualnie zajmuje się molestowaniem niewinnych dziewcząt. - Louis powiedział, przewracając oczami.

- Ostatnie drzwi na prawo-  powiedział, wskazując na drzwi w tym samym kierunku. - A i Louis, jak chcesz jeszcze mieć tą prace i nie mieszkać na ulicy lepiej trzymaj język za zębami.

- Whatever! - Louis wyszydził i machnął ręką.

Dotarliśmy do końca korytarza i Louis zapukał do drzwi. Głos krzyknął do nas aby wejść, ale kiedy Louis  wycofał się z tej drogi i skierował gestem w stronę wejścia, wpadłam w panikę. Byłam gotowa do hiperwentylacji miedzy 'tym' wydarzeniem dzieliło mnie zaledwie kilka minut, przysięgam.

- Kochanie, spójrz na mnie - Louis powiedział, zmuszając mnie do popatrzenia na niego. - Nie musisz tam iść. Możemy zawrócić teraz i wyjść z tej piekielnej dziury.

- Nie, nie możemy. -  powiedziałam, kiedy każda część mojego ciała drżała z strachu.

- Nie mogę iść z tobą. Jeśli tam wejdziesz będziesz zdana tylko na siebie. - powiedział z nutką żalu i zmartwienia.

Skinęłam z zrozumieniem i schyliłam głowę tak, że nie było widać moich łez lśniący w moich oczach.

Louis nagle przytulił mnie do piersi i praktycznie wyciska powietrze z moich płuc. - Kurczę. Można to zrobić. Cholera, może będziesz rzeczywiście z jakimś facetem który da ci  przyjemność z seksu. Nigdy nie wiadomo. Don Juan, który może być po drugiej stronie tego lustra tylko czeka, aby zmieść cię z nóg. 

- Ha! Mało prawdopodobne - wyśmiałam go i udało mi się uśmiechnąć trochę przed wycofaniem się z jego bezpiecznego uścisku. - Będzie w porządku. - W tym momencie Louis pocałował mnie w czoło i powoli odszedł.

- Kocham cię.- powiedziałem pod nosem, lecz on był już poza zasięgiem mojego głosu. 

Odwróciłam się w stronę drzwi, i gwałtownie je otworzyłam, potem drugie i już byłam w środku tego luksusowego burdelu.

Tuż przede moimi oczami ukazał się człowiek z długimi, tłustymi blond włosami, które były związane w kucyk, bezlitośnie brał na łóżku jakąś biedną, szlochającą dziewczynę od tyłu. Jego spodnie były wokół kostek, a jego koszula nadal na nim, sapał jeszcze bardziej z każdym pchnięciem, podczas tego trzymał ją brutalnie za włosy z głowy.

Pieprzony gówniany gnój.

Kiedy jego oddech się ustabilizował co oznaczało koniec, uderzył dziewczynę w tyłek i powiedział - Wynoś się, Bree! Dziewczyna wstała i pośpiesznie odebrała swoje ubranie rzucone jej pod drzwi wraz z pieniędzmi za 'udaną robotę'. Gdy przeszła obok mnie zakryła twarz z wstydu, widziałam również rozmazaną maskarę na jej oczach.

To nie będę ja. Ja nie będę taka jak ona - nuciłam sobie w mojej głowie. 

- Jesteś obrzydliwy! - uśmiechnęłam się do niego, nawet zakłopotany faktem, że w tej chwili ściągnął obślizgłą prezerwatywę z jego penisa i podrzucił ją do kosza.

- Ja? Jestem obrzydliwy? - zaczął, podnosząc głos o oktawę, gdy spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - I mówi to osoba która chce się sprzedać za najwyższą cenę. To żałosne. - szydził ze mnie, a następnie chwycił papierosa i zapalił.

- Czy możemy po prostu omówić warunki mojej umowy? - powiedział z westchnieniem, ale i tak trzymałam się od niego z daleka . Nie ufam mu, i nie bez powodu.

- Dobra -  powiedział, siedząc przy biurku i otwierając folder z wanilii moje imię napisane pogrubioną czcionką Johnson na górze. - Mogę osobiście zagwarantować, że klienci na ten wieczór nie będą mieli problemu z uznaniem. W rzeczywistości jest tu dość dużo warunków. Najważniejsze jest, że płacą dużo forsy. 

- Zakładam, że nadal jesteś zgodna z moimi dwudziestoma procentami? - spytał, przy czym w tej samej chwili tasował karty.

- Umówiliśmy się na dziesięć procent - powiedziałam. A on lekko podniósł kącik swoich ust.

- Dobrze, tak. Dziesięć procent. To właśnie miałem na myśli. - powiedział, po czym podał mi pióro żebym podpisała nasza umowę. - Wystarczy tutaj ... i tutaj.- I wypisali mój błagalny podpis w poprzek linii, gdzie wskazane, w pełni świadomi, że było przekreślone następnych pięć lat mojego życia. Ale znowu, to niska cena.

Wkrótce zostałam wprowadzona do innego pokoju, gdzie kazano mi rozebrać i postawić tylko bardzo kuse bikini które dostała od nich. Ten strój nie pozostawia niczego wyobraźni bo prawie wszystko jest niestety na wierzchu. Po tym, James przykleił mi 'szczęśliwy numerek 69' na pierś i była już gotowa nie było wyjścia.

Szłam z głową uniesioną wysoko, po pewnym czasie dołączyłam do innych kobiet przed weneckim lustrem. Co jest najgorsze najbardziej to, to, że choć Bóg jeden wie, kto, lub co, z drugiej strony lustra widzi mnie, to ja nie mogę się mu przypatrzyć. Jeden po drugim, kobiety zostały wyciągnięte z pokoju i na początku, myślałem, że to oznaczało, że były wybrane bo są lepsze, a ja czułam się jak grube dziecko na W-F, które zawsze jest ostanie. Ale potem wezwali mój numer. Dostałam się do pokoju, który był obok pokoju Johnsona.Wszystko wokół mnie, przedmioty itp. było mniejsze niż w jego pokoju, ale to za sprawą tego, że ten pokój był podzielony na jeszcze mniejsze gdzie znajdowali się 'kupcy'.

W każdym z nich był jedna słabo oświetlająca lampa stołowa z telefonem i krzesło z jednym pasażerem wewnątrz. Pierwszy pokój był okupowany przez szejka z ciemnymi okularami i białym garniturem. W pokoju obok niego, był malutki Azjata dwoma ogromnymi ochroniarzami  którzy stali obok niego.

Spojrzałam w kierunku ostatniego pokoju i westchnęłam w duchu, gdy zobaczyłem, że było tam światło.
A potem to małe pomarańczowe światło migotało w zaciemnienionym pokoju jak ogień na koniec ostatniego machnięcia papierosem. Spojrzałem bliżej i może rozluźnione linie ciała siedziały niedbale na krześle. Postać pochyliła się trochę przestawić swoje stanowisko,aby przyjrzeć mi się lepiej. 

- Panowie - powiedział James i zaczął klaskać rękoma kiedy stanął przede mną. - To jest piękna, Isabella Clarks, numer pozycji 69 na naszej liście wieczoru.

- Przede wszystkim, przychodzi ona do nas z własnej woli, więc nie musisz się martwić o to, że będzie próbowała od ciebie uciec. Jest ona młoda, wykształcona  i dobrze wychowana, ma wszystkie zęby i jest w dobrym stanie zdrowia. I chyba największy atut pani Isabelli że jest to dama bardzo niewinna całkowicie nienaruszona. To gatunek mało spotykany czyli dziewica ... czysta jak świeżo spadający śnieg. Zacznijmy więc licytację od 500.000 dolarów. Kto szybszy ten lepszy! - powiedział James z ogromnym fałszywym uśmiechem na twarzy.

Platforma,na której stałam zaczęła się poruszać. Procedura przetargowa właśnie się zaczęła. Nie miałem pojęcia, jaka oferta została w tym momencie dana. Chciałam tylko mieć nadzieję, że skończył się to opłaceniem zabiegu Marii. Licytacja między Azjatą a szejkiem powoli zaczęła słabnąć w dół, a ja coraz bardziej oszołomiona wirowałam na platformie. Prawdę mówiąc, chciałam to wszystko już mieć za sobą  Potajemnie, wciąż liczyłam na tajemniczego nieznajomego choć bałam się jak cholera. Sekundy mijały boleśnie powolne. Wszystko wydawało się być w zwolnionym tempie, czułam lekkie zawroty głowy. W końcu wyczekiwany moment nastąpił.

- Wygląda na to, że mamy zwycięstwo - James zaczął, ale nagle zatrzymał się, gdy światło powyżej tajemniczego mężczyzny w pokoju zaświeciło się.

- Oto twój nowy właściciel, panno Clarks. - James zbliżył się do mojego ucha. - Idź poznaj tego, który zapłacił za ciebie aż milion dolarów. 

- On zapłacił milion dolarów za mnie? - zapytałam się zdumiona. Starałem się wyszarpać z uścisku Jamesa. Jednak on chwycił mnie jeszcze raz, tym razem mocniejsze, i pociągnął mnie do przodu. Potem otworzył szklane drzwi do tajemniczego mężczyzny w pokoju i wszedł ze mną.Zapach dymu papierosowego zaatakował moje zmysły węchu, ale dziwne, że nie został odparty.

- Panna Izabela Clarks. - James wprowadził mnie do postaci wciąż owianej ciemnością. - Gratulujemy wygranej, panie Bieber. Mam wrażenie, że będzie warta każdego grosza.

- Masz umowę wysłana na mój adres. - powiedział parny głęboki głos z ciemności.


- Dobrze - James powiedział, kłaniając się bezceremonialnie. - Nie spiesz się, z nią ale uważaj, jest zadziorna.

Obrzydliwy śmiech ryknął od Jamesa, który potem wycofał się z pokoju, zostawiając mnie sam na sam z mężczyzną, który 'wypożyczył' sobie mnie na następne pięć lat mojego życia. Nie byłam pewna, co mam zrobić, więc po prostu stałam tam niezręcznie. Światło nagle się zapaliło, chwilowo mnie oślepiło. Kiedy już przyzwyczaiłam się do rażącego światła. Spojrzała na niego jeszcze raz. Mój żołądek podszedł aż do serca.

Był wspaniały, a nie tego się spodziewałem. On po prostu siedział tam uśmiechając się do mnie. Był ubrany w garnitur od Armaniego szyty na miarę. Nie miał na sobie krawat i górne guziki koszuli były rozpięte.
Jego usta były soczyste i w doskonałym odcieniu głębokiego różu, nos prosty i doskonały, a jego oczy ... mój Boże, jego oczy ... Nigdy nie widziałem bardziej czekoladowych i pięknych oczu. Ciemnobrązowe włosy niedbale ułożone na głowie. Jakby czytając w moich myślach, podniósł rękę i przeczesał palcami swoje włosy. Ten widok był cholernie seksowny.

- No cóż, zobaczymy, czy jesteś tego warta - powiedział z westchnieniem, gdy rozpiął spodnie i wyciągnął ogromnego penisa.

Spojrzałem na niego onieśmielenie,  bo na pewno nie spodziewał  się stracić dziewictwa tej dziurze w takim miejscu jak to. To znaczy, wiem, że jestem jego własnością teraz, ale ... naprawdę?

- Na kolana, Isabella. - poprowadził mnie swoją ręką. 

Jeden problem. Nigdy nie robiłam nikomu loda.